aaa4 |
Administrator |
|
|
Dołączył: 03 Paź 2018 |
Posty: 4 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/spacer.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/spacer.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/post_corner.gif) |
|
-Opiekuj sie Fannonem - powiedzial Lyam. Arutha spojrzal na niego zdziwiony.
-Nawet nie chce myslec, co by sie tutaj dzialo, gdyby ojciec znowu cie pominal i mianowal komendantem garnizonu Algona - powiedzial Lyam, usmiechajac sie filuternie.
Arutha jeknal i wybuchnal smiechem razem z bratem. Z formalnego punktu widzenia Algon, jako koniuszy, byl drugi w kolejnosci dowodzenia. Wszyscy w zamku szczerze go lubili i mieli gleboki szacunek dla jego ogromnej wiedzy na temat koni, lecz z drugiej strony, panowalo ogolne przekonanie, ze Algon nie zna sie absolutnie na niczym poza konmi wlasnie. Po dwoch latach ciezkich zmagan wojennych w dalszym ciagu nie przyjmowal do wiadomosci istnienia najezdzcow z innego swiata, co bylo zrodlem nie konczacej sie irytacji Tully'ego.
Lyam ruszyl przez wode do trzymanej przez dwoch zolnierzy lodzi. Odwrocil sie.
-Opiekuj sie nasza siostra, Arutha - krzyknal. Arutha odkrzyknal, ze nie zapomni o niej, i Lyam wskoczyl do lodzi, usiadl kolo klatek z cennymi golebiami, po czym zepchnieto lodz na glebsza wode. Arutha stal na plazy i patrzyl, jak z kazda chwila maleje, plynac w strone czekajacego statku.
Wrocil powoli do swojego wierzchowca. Zatrzymal sie i popatrzyl wzdluz plazy. Na poludniu pietrzylo sie wysoko na tle porannego nieba skaliste wybrzeze. Nad linia horyzontu dominowal strzelisty szczyt Bolesci Zeglarza. Arutha przeklal w duchu dzien, w ktorym statek Tsuranich rozbil sie o glazy u jego podnoza.
Carline stala na szczycie poludniowej wiezy zamku, wpatrujac sie w horyzont. Na gorze wial silny wiatr od morza i dziewczyna szczelnie owinela sie peleryna. Nie chciala jechac na plaze i pozegnala sie z Lyamem w zamku. Wolala, by jej obawy nie zmacily radosci brata, ktory cieszyl sie bardzo, ze juz wkrotce spotka sie z ojcem w obozie. Juz nieraz w ciagu ostatnich dwoch lata karcila sie sama w duchu za swe odczucia. Wszyscy mezczyzni wokol niej byli zolnierzami od najwczesniejszych, chlopiecych lat przygotowywanymi do wojennego rzemiosla. Z chwila, kiedy do Crydee dotarla wiadomosc o pojmaniu Puga, zaczela sie o nich bac.
Ktos delikatnie chrzaknal za Carline. Odwrocila sie. Lady Glynis, towarzyszka Ksiezniczki, nie odstepujaca jej na krok przez ostatnie cztery lata, usmiechnela sie lekko i ruchem glowy wskazala na nowo przybylego, ktory wlasnie pojawil sie w czarnym otworze na szczycie schodow.
Po chwili stanal przy niej Roland. W ciagu ostatnich dwoch lat wyrosl bardzo, dorownujac wzrostem Aruthcie. Nadal byl chudy, lecz jego chlopiece rysy zmeznialy.
Sklonil sie przed Ksiezniczka.
-Wasza Wysokosc.
Carline skinela lekko glowa i dala lady Glynis znak, aby zostawila ich samych. Dama do towarzystwa zniknela w kwadratowym otworze prowadzacym na dol.
-Nie pojechales na plaze z Lyamem? - spytala miekko. |
|